Hue – jeden dzień nad perfumową rzeką w dawnej stolicy Wietnamu.
W Hue jesteśmy ok. 22. Lecimy liniami lotniczymi VietJet. Mamy 40 minutowe opóźnienie. Później okaże się, że to standard w tych liniach.40 minut to naprawdę mało. Tłumaczymy sobie te opóźnienia pogodą. W ciągu jednej chwili potrafi pojawić się burza z piorunami i ściana deszczu jakiej nie widzieliśmy nigdy i nigdzie wcześniej. Lecimy z terminala krajowego i jesteśmy atrakcją dla podróżujących. Taką jak dla mnie jest poczekalnia. Ludzie siedzą z bosymi stopami na plastikowych krzesełkach. Wyciągają smakołyki z torebeczek i pakunków. Obłożeni są z kartonami, torbami wypakowanymi szpargałami. Śmieją się, dyskutują. Mam wrażenie, że u nas to rzadki widok – z obcymi się nie rozmawia. Większość kulturalnie cicho siedzi i czeka. Tutaj rozmowy w toku. Szkoda, że nie wiemy o czym…Pierwszy raz podchodzą do nas dzieci. Takie w wieku ok. 10 lat i zaczynają rozmowę po angielsku. Pytają jak się nazywamy, skąd jesteśmy, skąd znamy Wietnam, jak długo tu będziemy i jakie jest nasze hobby. Skąd znamy Wietnam? Hmmm – dobre pytanie. Chwilę potrzebujemy , żeby odpowiedzieć. Jacek się rozgaduje, pokazuje zdjęcia śniegu i zaczyna się rozmowę o pogodzie. Później podchodzi ojciec i mówi, że mały uczy się angielskiego. Trochę się jeszcze wstydzi. Od 20 minut zbierał się, żeby zagadać:).Dokładnie to samo przytrafi nam się właśnie w Hue na targu nocnym. Tam chłopak wziął małe krzesełko, dosiadł się do naszego stolika i uciął sobie z nami small talk.
Hue to miasto w środkowym Wietnamie. Oddalone od Morza Południowochińskiego ok. 11 km. Do 1945 roku funkcjonowało jako stolica. W czasie wojny wietnamskiej miasto było wielokrotnie niszczone – znajdowało się na linii demarkacyjnej. Po wojnie miasto odbudowano. Przyczynił się do tego między innymi polski architekt i konserwator zabytków Kazimierz Kwiatkowski, który kierował pracami konserwatorskimi w Wietnamie. W Hue nie ma miejskiego transportu. Można wypożyczyć taksówkę, jeździć motorem albo rykszą. Docieramy do hotelu taksówką i padnięci po całym dniu zasypiamy od razu. Rano bardzo miło zaskakuje nas śniadanie w hotelu. Serwowane z karty Jeśli będziecie w Hue polecamy Jade Hotel. Bardzo dobra obsługa, niska cena noclegu i doskonała lokalizacja. Od obsługi dostajemy mapki miasta, wszystkie wskazówki dotyczące atrakcji i idziemy w stronę cytadeli.
Zwiedzamy od 11 do 21.Poruszamy się pieszo przez pierwszą część dnia. Później wypożyczamy rowery, żeby pojechać do grobowców. Wieczorem spacerujemy po nocnym markecie pieszo.
Co zobaczyliśmy i co polecamy:
1.Rejs wietnamską łodzią. W drodze do cytadeli zaczepia nas młoda Wietnamka i zachęca do wykupienia rejsu. Decydujemy się na przepłynięcie Perfumowej Rzeki wszerz. Żeby wejść do Cytadeli nie trzeba brać łódki, wystarczy przejść przez most. Uznajemy to jednak za jedną z atrakcji. Rejs, żeby zobaczyć wszystkie grobowce trwałby ok 5 godzin. Nie chcemy spędzać tyle czasu na łodzi, więc uznajemy, że to będzie nasza jedyna podróż łódką i decydujemy się. Trzeba się targować i dobrze przeliczać złotówki na dolary i na dongi wietnamskie, żeby nie przepłacać. Od ceny, którą słyszymy warto odjąć połowę. Oczywiście pierwsza odpowiedź jest odmowna, ale kiedy pokazujemy, że nam nie specjalnie zależy, to słyszymy zgodę na stawkę o połowę mniejszą.
2.Cesarska Cytadela i Cesarskie Miasto– (cytadela to samodzielna, dominująca nad miastem twierdza, której celem była ochrona przed najazdem wroga) została wybudowana przez dynastię Nguyen. Ten kompleks wielu budynków, wpisany został w 1993 roku na listę Światowego Dziedzictwa Narodowego UNESCO. Zajmuje 5 kilometrów kwadratowych, otoczona jest wysokimi na 6 metrów murami. Robi wrażenie! W centrum jest Cesarskie Miasto również za fosą i murami. Dostać się do niego można przez 4 bramy. Wchodzimy przez Bramę Południową , przy której są kasy. Bilet kosztuje 150 000 VND od osoby. Przed nami duży plac, na którym odbywały się parady i procesje. Cesarz oglądał je z balkonu. Nadziwić się nie mogłam jak okazałe było to miasto. Po cytadeli spacerujemy ok. 2 godzin. To ogromna przestrzeń warta zobaczenia. Makiety i film przedstawiający jak cesarskie miasto wyglądało w przeszłości, pozwala wyobrazić sobie jakie to było bogactwo.
3.Targ miejski, city market – po długim spacerze po cytadeli idziemy w stronę miejskiego targu. To zdecydowany raj dla fotografów i smakoszy street fooda. Koniecznie trzeba go zobaczyć i trochę na nim pobyć. Przydałyby się nam kalosze. Po deszczu brodzi się tu w kałużach i błocie. Na targu jest wszystko. Naprawdę wszystko. Są np. salony fryzjerskie w małych budach usytuowane w jednej z alejek. Kilka razy widzieliśmy też panie obierające kurczaki, które wystawiały stopy w stronę innych pań które robiły im pedicure. Najwięcej czasu spędziliśmy oczywiście na stoiskach z jedzeniem. Wąskie alejki, małe stoliczki z jeszcze mniejszymi krzesełkami i smakowite różności.
4.Grobowce– w okolicy Hue znajdują się cztery kompleksy monumentalnych grobowców cesarzy. Najedzeni wypożyczyliśmy rower i ruszyliśmy. Już po 15 minutach zrozumieliśmy dlaczego prawie każdy na drodze ma maskę na twarzy. Duszący dym z rur wydechowych setek skuterów i pył przylepiający się do ciała. Oczy pieką, ale twardo jedziemy. Jednak skuter byłby lepszy. Po podjazdach i zjazdach, wyjeździe z miasta i 3 km dojeżdżamy do pierwszego grobowca. Okazuje się, że jest zamknięty. Jacek zawiedziony. A ja zła na siebie, że nie sprawdziłam godzin otwarcia. Pozostaje nam niedosyt . I myślimy sobie że na Hue warto byłoby zaplanować pełne dwa dni i to wystarczyłoby, żeby zobaczyć, to co chcieliśmy. Alternatywą byłaby poranna wyprawa łódką, żeby zobaczyć grobowce, a na koniec obejrzenie cytadeli. Co może być całkiem niezłym doznaniem, bo wieczorami odbywa się tam pokaz światła. Może ktoś z Was był? My widzieliśmy tylko zdjęcie z reklamy tej atrakcji.
5.Nocny market – kiedy się trochę ściemnia, przy głównej alei nad wodą zaczyna się robić tłoczno. Ustawiają się przenośne restauracje, malutkie krzesełka i stoliki rozkładane się przy rzece. Siedzi się na nich jak na zebraniu w przedszkolu. Most oświetlony kolorami tęczy, nabrzeże również. A ulica samochodowa przybrana jak u nas na borze narodzenie.
6.Wietnamska kuchnia – dobrze doprawiona, ostra, wyrazista.
Hue w pigułce:
- nocleg w hotelu dla dwóch osób ze śniadaniem 50 zł/os
- koszt obiadu dla dwóch osób na targu w części z jedzeniem 40 – 50 tys VND / os
- koszt obiadu dla dwóch osób w restauracji 60 – 100 tys VND / os
- rejs łódką 4-5 godziny ze zwiedzaniem tomb ok 27 dolarów za łódkę dla dwóch osób
- wejście do cytadeli – 150 tys VND /os
- karnet na wszystkie zabytki –
- wypożyczenie roweru 2 usd za dzień
- wypożyczenie skutera 8 usd za dzień
- wypożyczenie samochodu na cały dzień 35 dolarów
- pranie 2 usd za kg
WIĘCEJ ZDJĘĆ Z HUE TUTAJ, ZAPRASZAMY!
Wybierasz się do Wietnamu? Masz pytanie – zapraszamy do komentowania pod wpisem lub do kontaktu na maila info@punktynamapie.pl.