Gili Air – lekarstwo na jesienną deprechę
Gili Air odkryliśmy zupełnie przypadkiem. Jeszcze na kilka miesięcy przed planowaną podróżą, szukaliśmy rajskiej plaży na Bali. Korzystając ze Street View trafiliśmy na wysepki oddalone o kilkadziesiąt kilometrów od Bali. Tak to właśnie znaleźliśmy Gili Air. To jedna z trzech wysepek, które położone są niedaleko Lombok.
Załatwienie transportu z Bali na Gili to żaden problem. Można to zrobić za pośrednictwem obsługi hotelowej lub u pośrednika, których w Ubud jest całkiem sporo. Po trzydniowym zwiedzaniu Bali, marzymy już o leżeniu na plaży. Wstajemy z samego rana i małym busikiem, w towarzystwie innych turystów z Europy i Australii jedziemy na wybrzeże. Na miejscu dostajemy naklejki od naszego przewoźnika i idziemy do łodzi. Tym razem to prawdziwa speed boat:) Nie to co było w Wietnamie. Do środka mieści się ok. 100 osób i wszystkie miejsca są zajęte. Oddalamy się od pochmurnego Bali i kierujemy się w stronę słonecznych wysp Gili. Płyniemy coraz szybciej. Jeśli ktoś ma chorobę morską, to koniecznie musi zaopatrzyć się w tabletki. Płyniemy ponad godzinę. Pomimo silnych fal i mocnych uderzeń udaje mi się zamknąć oczy i przypominać sobie plaże z malezyjskiej wysepki Pulau Tioman – liczę na to, że na Gili będzie podobnie.
źródło zdjęcia: slowgiliair.com/the-island/
Dopływamy i tu pierwsze miłe zaskoczenie. Żeby wyjść z łodzi trzeba ściągnąć buty, bo łódź cumuje na plaży. Drugie zaskoczenie to widok, jaki ukazuje się naszym oczom – to jedna z najprzyjemniejszych chwil – takich chwil na Gili będzie naprawdę dużo:). Na tym wyjeździe, wzruszałam się już kilka razy np. widząc uprzejmość Japończyków w Tokio czy patrząc na złoty pawilon w Kioto. Głos mi drżał gdy wchodziliśmy na Fudżi, dech zapierał widok wieżowców w Hong Kongu, a Singapurski pokaz w Gardens by the Bay przyprawił mnie o ciarki na całym ciele. Do tej listy wzruszeń zdecydowanie dopisuję przeżycia związane z pobytem na Gili. Biały piasek, zielone palmy, lazurowa woda, promienie słońca i ….zimne piwo o smaku liczi:) Czego można chcieć więcej….
Na Gili Trawangan zaskakuje też ilość turystów czekających na transport. Plaża zapełniona jest w dużej mierze przez Australijczyków. Podzieleni wg koloru naklejek obsługiwanych przez różne firmy przewozowe czekamy siedząc na piasku. Czekanie trochę trwało, więc rozłożyliśmy się przy naszych plecakach na plaży i popijając drugie piwo, już czując w głowie szum, żartowaliśmy sobie z towarzyszami naszej podróży. Oj miłe to były chwile, a jeszcze milsze miały właśnie nadejść. Gili Trawangan to wyspa przesiadkowa. Cześć zostaje, część płynie na Gili Air lub Gili Meno.
Przypłynęła nasza łódź. Wchodzimy do niej, ale tym razem orientujemy się, ze można siedzieć na pokładzie. Ruszamy Jest muzyczka, jest wiatr we włosach, jest słońce i jest lekki szum w głowie – jest cuuuudownie. Kolejny raz łzy napływają mi do oczu ze wzruszenia, a Jacek uśmiecha się pod nosem. Ten rejs jest już króciutki.
Na wysepkach Gili jest zakaz poruszania się pojazdami spalinowymi za to można wypożyczyć taksówkę konną. Tutaj koń ciągnie niewielką przyczepkę. Wysepka Gili Air jest tak mała, że można ją przejść pieszo. My wybraliśmy hotel na końcu wioseczki i to był bardzo dobry wybór. Mało ludzi, cisza, spokój i zupełny relaks. Zdecydowanie polecamy Island View Bar&Bungalow. Mamy bungalow z łazienką na zewnątrz, bez dachu, co jest bardzo ciekawym doświadczeniem:). Na plaży jest bar i restauracja. Jedzenie dobre, chociaż do wietnamskiej czy malajskiej kuchni im daleko. Tutaj też pierwszy raz oglądamy zachód słońca. W bezchmurny dzień widać wulkan na Bali. Na Gili Air czas płynie leniwie. Ja nie wyszłam za teren naszego ośrodka. Jacek spacerował po okolicy. W samej wiosce jest dużo atrakcji dla turystów. Można wykupić wycieczki na okoliczne wyspy, na snorkeling czy w jednej z wielu szkół nurkowych zapisać się na kurs. Wzdłuż miejscowej plaży ulokowały się klimatyczne restauracje i knajpki, które wieczorem, jeszcze przed zachodem słońca, oferują gościom grill party z podziwianiem zachodu słońca w cenie. Po zachodzie słońca odbywają się koncerty i kino pod rozgwieżdżonym niebiem. My postawiliśmy na jedzenie i leżenie, a że słońce świeciło przez trzy dni, to trzy dni leżeliśmy na plaży. Ojjjjjjj zdecydowanie polecamy Wam wysepki Gili:)
Gili w pigułce:
- koszt transportu: Bali (Ubud) – Gili Air – Kuta (lotnisko) – 200 zł/os (open ticket)
- nocleg dla dwóch osób ze śniadaniem trzy noce ze śniadaniem – 440 zł
- koszt obiadu – 12 zł
- koszt piwa – 5 zł
- koszt kremu do opalania – 40 – 50 zł (warto się wcześniej zaopatrzyć:)
- zupa bakso u ulicznego sprzedawcy – 6-8 zł
WIĘCEJ ZDJĘĆ Z GILI AIR TUTAJ. ZAPRASZAMY!
Wybierasz się na Gili? Masz pytanie? Zapraszamy do komentowania pod wpisem lub do kontaktu na maila info@punktynamapie.pl
Będzie nam miło jak polubisz nas na fb 🙂