Bali – tłoczno, komercyjnie, ale pięknie
Bali to największe zaskoczenie naszej podróży. W moich wyobrażeniach indonezyjska wyspa w Archipelagu Małych Wysp Sundajskich funkcjonowała jako absolutny raj na ziemi. Już jako dziecko, oglądając katalogi biur podróży, zachwycałam się tą wyspą, jeszcze nie do końca nawet wiedząc gdzie ona leży. Nie wierzyłam też, że kiedykolwiek uda mi się ją odwiedzić. Mając tak wyidealizowany obraz Bali, nie trudno było o co najmniej lekki zawód. Wystarczy wpisać słowo Bali w wyszukiwarkę, kliknąć grafikę i rozkoszować się pięknymi widokami. I taka też jest prawda. Oglądając zdjęcia, po powrocie do domu, widzę jak zielone, kolorowe, różnorodne i ciekawe jest Bali. Jednak będąc tam, miałam nieustające poczucie, że jesteśmy na najbardziej zatłoczonej, skomercjalizowanej i zupełnie przereklamowanej wyspie. Obraz przedstawiany w przewodnikach jest moim zdaniem dosyć jednostronny. Jest dużo zachwytów i górnolotnych słów, a mało jest o drugiej stronie wyspy, tej którą dostrzega turysta podróżujący na własną rękę…Dużo z Jackiem rozmawialiśmy o tym, jakie musi być zaskoczenie ludzi, którzy znają tylko ten pocztówkowy wizerunek Bali i na miejscu konfrontują to z rzeczywistością – tak jak my. Może omija to tych, którzy wykupują wycieczkę z biura podróży i siedzą dwa tygodnie w resorcie nie wychodząc z hotelu…tylko czy jest sens lecieć wtedy na Bali?
Na Bali przylatujemy z Japonii. W Japonii spędziliśmy 9 bardzo intensywnych dni. Dużo zwiedzania, 4 miasta: Tokio, Kioto, Nara i Osaka, i zupełnie nieplanowane wejście na Fudżi. Jesteśmy więc spragnieni przełączenia się na leniwy tryb zwiedzania, czyli leżenie, dobre jedzenie i rozkoszowanie się widokami. Po zeszłorocznej podróży po Sri Lance, na Bali spodziewamy się właśnie takich leniwych, spokojnych, a ja, może nawet mistycznych doznań:). Nic bardziej mylnego. Zaczyna się od lotniska. Ilość kierowców taksówek jest niesamowita. Szkoda, że nie zrobiliśmy zdjęcia, bo napierająca na barierki ekipa taksówkarzy wyglądała dosyć ciekawie. Miałam wrażenie, że na jednego pasażera samolotu przypada dwóch kierowców. Kto pierwszy ten lepszy…Ceny absurdalne – 600 000 IDR za kurs z lotniska do Ubud. Tam mamy spędzić 3 dni. Czytałam na blogach podróżniczych o bemo (autobusy państwowe), które podróżują pomiędzy miastami. Szukamy ich. Pracownicy lotniska informują, że nie ma żadnego autobusu, który zawiezie nas do Ubud. Kończymy targowanie się z taksówkarzem na 300 000 IDR i jedziemy do hotelu. Ubud jest oddalone od lotniska o ok. 35 km. Dojazd zajmuje nam 1,5 godziny. Zaczyna padać. Patrzę na Jacka i już prawie ze łzami w oczach wlepiam nos w szybę taksówki. Gdzie jest słońce i gdzie jest ten raj, na który tak czekałam… ? To co mnie pociesza, to widoki za oknem, które przypominają Sri Lankę, czyli przydrożne sklepiki i budy z jedzeniem. Zadziwiają natomiast pomniki, są ogromne, białe i wyglądają trochę jak rzeźby umieszczone w rzymskich fontannach🙂 tylko, że zamiast antycznych herosów prężą się balijscy bogowie.
Jedziemy długo, bo po pierwsze drogi są wąskie , a po drugie są korki. I to jest coś czego zupełnie nie spodziewaliśmy się na Bali. Bardzo dużo nowych samochodów wożących turystów po wyspie. Do tego motorki, rowery i duże turystyczne autobusy. Tak właśnie wygląda Bali, którego nie pokazuje się w katalogach – jest zakorkowane. Bali z filmu Jedz Módl się i Kochaj jest cukierkowe, tak nie wygląda rzeczywistości. Choć Jacek mówi, że to też kwestia czasu. Pewnie 10 lat temu nie było tu żadnego z tych aut, które teraz mijamy. Po drodze widzimy przystanki autobusowe i myślimy sobie, że jednak jakaś możliwość dojazdu autobusem jest…chyba powinniśmy być bardziej dociekliwi, zamiast tak szybko odpuszczać. Nigdzie wcześniej nie mieliśmy też takiego poczucia, żeby ktoś aż tak bardzo podbijał ceny jak tutaj. Może to też kwestia miesiąca. My jesteśmy na Bali w sierpniu i wyspa jest zakorkowana i pełna turystów. Znajoma mówiła, że w październiku nie ma takich tłumów. Dojeżdżamy wreszcie do guesthousu. Wybraliśmy Sandat Bali Ubud. Godny polecenia, szczególnie, że od razu obok hotelu znajdowała się lokalna mała restauracyjka z pysznym jedzeniem. Duży plus Bali jest taki, że hotele i guesthousy są tanie i bardzo atrakcyjne. Było w czym wybierać.
Zdecydowaliśmy się na nocleg w Ubud – miasto wśród pól ryżowych, pomiędzy stromymi wąwozami w środkowej części Bali. W przewodnikach opisane jako „centrum balijskiej sztuki; wioska gdzie zjeżdżają się tancerze i artyści z całej wyspy, miejsce gdzie codziennie gdzieś rozbrzmiewa orkiestra i każdego wieczoru można poznać inny rodzaj sztuki scenicznej”. Dla nas Ubud okazało się raczej komercyjnym miejscem, w którym calkiem sporo restauracji z zachodnim jedzeniem i jeszcze więcej białych turystów. Następnym razem zdecydowalibyśmy się na nocleg wśród pól ryżowych w jakimś hoteliku z basenem, pięknym widokiem i na maksymalnie kilkugodzinną wycieczkę do Ubud. Bo pomimo minusów opisanych powyżej są miejsca w Ubud magiczne i warte uwagi. Pierwszego wieczoru pada deszcz. Siedzimy więc na balkonie, popijamy whisky i planujemy kolejne dni na Bali. Pogoda nie będzie nam sprzyjać, bo zapowiadają chmury i przelotne opady.
Dzień pierwszy:
Spacer po Ubud od ok. 10 do 18.
Po rozczarowaniach poprzedniego dnia, miłym początkiem dnia kolejnego okazuje się śniadanie w naszym hotelu. Sam hotelik, a raczej guesthouse jest prowadzony przez balijską rodzinę. Część restauracyjna zlokalizowana jest na patio, pomiędzy budynkami. Jest dużo zieleni. Oczko wodne z rybami, są hinduistyczne posągi i wszędzie pachnie kadzidełkami, które powtykane są obok składanych bóstwom ofiar. Małe ołtarzyki są w przedziwnych miejscach, nawet na motorkach. Świeże owoce, pachnąca kawa i ciepłe naleśniki z bananami nastrajają nas pozytywnie. Obsługa daje mapę Ubud i tłumaczy co i gdzie warto zobaczyć. Dzień zaczynamy od targu.
Idziemy uliczkami w kierunku targu. Mijamy włoskie restauracje, a nas mijają turyści na motorkach. Co chwile zaczepiają nas taksówkarze oferujący swoje usługi. Wszędzie stoją też motorki przygotowane do wypożyczenia. Zabudowa Ubud jest ciekawa, wykonana w tradycyjnym balijskim stylu – mury, bramy, dachy są kamienne i bogato wykończone. Czasem trudno jest się zorientować czy wchodzi się do czyjego domu czy do świątyni. Wszędzie posągi i ołtarzyki.
1.Pasar Ubud – bez problemu znajdujemy targ. To zatłoczone miejsce, pełne jest stoisk ze wszystkim. Można kupić żywność, ale też ubrania, maski, magnesy, torebki…czego tylko zapragnie turystyczna dusza…Do kącika podróżnika, jaki Jacek zorganizował na jednej ze ścian w naszym salonie, dołączą maski właśnie z tego targu. Trzeba się mocno targować, ale warto. To najładniejsze maski jakie do tej pory widzieliśmy.
2.Puri Saren Palece (Pałac Królewski) – po drugiej stronie ulicy znajduje się pałac Puri Saren. Czytamy, że to rezydencja miejscowej rodziny królewskiej. Odbywają się tutaj balijskie tańce i dramaty taneczne. Część zabudowań jest w remoncie. Tutaj zaczynają nas zaczepiać sprzedawcy biletów na wieczorne przedstawienia. Na mnie wrażenie robią kamienne rzeźby przyozdobione kwiatami i szatami. No i oczywiście bramy wejściowe, wysokie i bogato zdobione.
3.Pura Taman Kemuda Saraswati– świątynia znajduje się przy głównej ulicy. Nie trudno ją znaleźć, bo jest dokładnie przy kawiarni Starbucks. Kiedy do niej wchodzimy odbywa się ślubna sesja zdjęciowa. Chińczycy opanowali również Bali:) Świątynia przepiękna, otoczona jeziorkiem z kwiatami lotosu.
4.Wzgórza Campuhan w Ubud – tu czeka nas najprzyjemniejsza niespodzianka w Ubud. Z zatłoczonego miasteczka wchodzimy po schodkach na kamienną dróżkę, która prowadzi na wzgórze. Wszędzie zielono. Otacza nas tropikalna roślinność. To bardzo miły spacer i odpoczynek od dźwięku motorków.
5.Monkey Forest Ubud – park, w którym można spotkać mnóstwo małp. Zwierzęta są przyzwyczajone do turystów i potrafią zawalczyć o jedzenie. W parku sprzedawane są banany, którymi można karmić małpy. Przypomina nam się Kuala Lumpur i Batu Caves gdzie małpy biegały i zaczepiały turystów, i park w japońskim Nara, tam z kolei jelonki miały swój park, gdzie turyści karmili je ciasteczkami. Poza małpami ciekawa jest roślinność parku oraz kamienne posągi obrośnięte mchem.
Drugi dzień:
Drugiego dnia zdecydowaliśmy się na udział w wycieczce grupowej. Koszt wycieczki 180 000 IDR od osoby. Czas trwania od 8 do 17. Cena wycieczki nie zawiera cen biletów wejściowych do świątyń. Koszt wynajęcia samochodu z kierowcą dla dwóch osób to 600 000 IDR.
1.Goa Gajah (Elephant Cave) – pierwszy punkt naszej wycieczki to świątynia Goa Gajah – jaskinia słonia. Nie ma nigdzie słoni, natomiast wejście do świątyni robi wrażenie. Wygląda jak ogromna paszcza demona. Przed świątynią znajdują się duże baseny z kamiennymi rzeźbami kobiet. Duża przestrzeń i tropikalna roślinność. My mamy 30 minut na spacer po terenach świątyni i jedziemy dalej.
2.Pura Tirta Empul (Tampaksiring, the Holy Spring Temple, Świątynia Świętego Źródła) –hinduistyczna świątynia zbudowana w miejscu świętego źródła w X wieku. Poświęcona jednemu z hinduistycznych bogów – Vishnu. Źródełko jest początkiem rzeki Sungai Pakerisan. Dokładnie widać, jak woda wydobywa się z ziemi. Wyznawcy hinduizmu wierzą, że to woda ze źródełka ma magiczną moc. To co dla nas ciekawe to część świątyni, na którą składają się dwa baseny z wodą wypływającą z kilkudziesięciu ujść. Balijczycy przyjeżdżają tu, żeby obmyć się w świętej wodzie, dokonać rytuału oczyszczenia. Nie brakuje też turystów, którzy chcą robić to samo. Jest też część zamknięta dla zwiedzających. A wychodząc ze świątyni wpada się wprost w niekończące się alejki z różnymi gadżetami i pamiątkami.
3.Temen (coffee garden and Spice) –następnie jedziemy na plantacje kawy i przypraw. Można napić się kawy i oczywiście kupić balijskie produkty. Samo miejsce niczym nie urzeka. Odnosimy raczej wrażenie, że jest wplecione w wycieczkę jako miejsce, gdzie turyści zostawią swoje pieniądze.
4.Penelokan (the viewing of Mount Batur , Lake Batur and Mount Agung) – to jedno z najładniejszych widoków jakie udało nam się zobaczyć na Bali. Z tarasu widokowego usytuowanego przy drodze oglądamy wulkan Gunung Agung (najwyższa góra na Bali ma 3142 m n.p.m.), wulkan Batur i jezioro Batur. Ze wzgórz usytuowanych naprzeciw wulkanu rozpościera się piękny widok na góry. Towarzysze naszej podróży decydują się na obiad w restauracji z widokiem na wulkan i jezioro. My kupujemy sobie zupkę chińską i czekamy na resztę. Później dowiadujemy się, że jedzenie w knajpie było drogie i zimne.
5.Pura Besakih (the biggest temple in Bali) – świątynia hinduistyczna u podnóża góry Agung. Uważana jest za najważniejszą i najbardziej święta z balijskich świątyń. Nazywana jest świątynią wszystkich świątyń. Powstała w VIII wieku. Składa się z 22 kompleksów i ponad 200 budowli, połączonych schodami i tarasami. Do tego miejsca przyjeżdżają ludzie z całej wyspy. To imponujące miejsce gdzie turyści mieszają się z lokalnymi procesjami i cały czas tętni życie. Stanowczo warto je odwiedzić:)
6.Bukit Jambul (nice view of rice tarrase) – wracając do Ubud zatrzymujemy się w okolicach Bukit Jambal i oglądamy pola tarasowe.
7.Pałac Sprawiedliwości w Klungkung (Temple of Justice) – ostatnie miejsce naszej wycieczki to pałac sprawiedliwości. Jesteśmy tak zmęczeni, że myślimy już tylko o powrocie do domu i obiedzie w naszej zaprzyjaźnionej knajpeczce:)
Kolejne dni spędzimy na wyspie Gili. Natomiast wracając z Gili spędziliśmy noc w Denpasar. Niedaleko lotniska. Byliśmy na plaży w Kucie i to było miejsce którego zdecydowanie nie polecamy. Tłumy, korki i uliczki jak w Mielnie. Natomiast wyspy Gili są świetne. Zdecydowanie warto! Lombok obserwowaliśmy tylko z pokładu łodzi – są tam zupełnie puste plaże…chciałoby się tam jeszcze wrócić – może ktoś z Was był?
Bali w pigułce:
- koszt taksówki z lotniska Denpasar do Ubud – 300,000 IDR wg nas przepłacone
- nocleg dla dwóch osób ze śniadaniem w Ubud – 370 000 IDR
- koszt wypożyczenia samochodu z kierowcą (jeden dzień) – 600 000 IDR (wstępy dodatkowo płatne)
- wykupienie wycieczki jednodniowej – ok 180 000 IDR (wstępy dodatkowo płatne)
- wejście do Monkey Forest Ubud– 50 000 IDR
- wejście do Goa Gajah – 20 000 IDR
- wejście do Pura Tirta Empul – 15 000 IDR
- wejście do Pura Agung Besakih – 60 000 IDR
- wejście do Temple of Justice – 15 000 IDR
WIĘCEJ ZDJĘĆ Z BALI TUTAJ. ZAPRASZAMY!
Wybierasz się na Bali? Masz pytanie? Zapraszamy do komentowania pod wpisem lub do kontaktu na maila info@punktynamapie.pl