Kioto – the best of Japan:)
Do Kioto jedziemy z Kawaguchiko autobusem nocnym. Podróż trwa ok. 8 godzin i kosztuje nas 200 zł. W autobusie dostajemy poduszkę, koc i zasypiamy. Podróżują z nami prawie sami studenci. Ciekawe czy też tak jak my wspinali się na wulkan Fudżi, czy może spędzali czas w całkiem sporym wesołym miasteczku, które znajduje się w miejscowości Kawaguchiko.
Nad ranem dojeżdżamy do Kioto. Po wielkiej różnorodności jaką zobaczyliśmy w Tokio, tutaj zabudowa wydaje się w całym mieście podobna – niska i przestronna. Wprawieni w korzystaniu z komunikacji w Japonii, kupujemy dwudniowy bilet na metro plus autobusy i jedziemy zostawić nasze plecaki w hotelu. Zatrzymujemy się w Kyoto Morris Hostel (to najlepszy hostel w jakim spaliśmy: designerski, nowoczesny, z pysznym śniadaniem, w cenie korzystanie z pralni i suszarni). Mamy osobne miejsca na łóżkach piętrowych w pomieszczeniu wieloosobowym. To co nas uderza to kultura z jaką ludzie w Japonii korzystają z hosteli. Jest naprawdę cicho i w dzień, i w nocy. Jeśli już ktoś rozmawia, to tylko szeptem i chodzi naprawdę na paluszkach. W Singapurze czy w Atenach spotkaliśmy się z czymś zupełnie odwrotnym. Bierzemy z recepcji mapę Kioto. Dopytujemy recepcjonistkę, gdzie warto się udać i ruszamy z samego rana na zwiedzanie Kioto.
Kioto to dawne cesarskie miasto z 17 zabytkami wpisanymi na listę UNESCO. Przez ponad 1000 lat było siedzibą cesarza. Przeczytaliśmy w przewodniku, że to właśnie w Kioto można odnaleźć to, co kojarzy się z japońską tradycją – niezmienne od wieków przepisy kulinarne, dzielnice gejsz, świątynie zen, ale też odkryć nowoczesną stronę tego półtoramilionowego miasta.
Przypominamy sobie rozmowę z Australijką w Wietnamskim mieście Ho Chi Minh, która opowiadała nam o Japonii. Szczególnie zachwycała się Kioto, w którym kilka lat mieszkała i miała poczucie, że dalej nie zwiedziła wszystkich świątyń. Jest ich tu naprawdę zatrzęsienie. Trzeba też mieć gruby portfel, bo za wejście do większości z nich trzeba zapłacić.
Co zobaczyliśmy i co polecamy:
Zwiedzamy od ok. 9-10 do 21. Poruszamy się w większości autobusami. W Kioto są 3 linie autobusowe, które przeznaczone są dla turystów. Zatrzymują się przy miejscach, które warto zobaczyć. Korzystanie z transportu jest bardzo proste – w każdym autobusie za siedzeniem kierowcy jest mapa komunikacji miejskiej oraz wyświetlacz z nazwami kolejnych przystanków. Wszystko po angielsku.
Wskazówka: w Kioto do autobusu wchodzi się środkowymi drzwiami, wychodzi się od strony kierowcy. Trzeba wtedy odbić swoją kartę lub zapłacić. Wszystko odbywa się sprawnie, a kierowcy uprzejmie tłumaczą jeśli pojawiają się jakieś problemy:)
Dzień pierwszy
1.Świątynia Kinkaku-ji (Rokuon-ji) – zaczynamy od Złotego Pawilonu. Jest jeszcze wcześnie, a już w stronę świątyni zmierzają ludzie. Tu pierwszy raz widzimy starszych panów, którzy stoją na przejściu dla pieszych i wskazują nam drogę. Będziemy ich widzieć jeszcze w wielu innych miejscach, nie tylko przy świątyniach. Stoją i kierują ruchem. Myślimy sobie, że to świetny pomysł na aktywizację ludzi w wieku emerytalnym. Panowie bardzo uprzejmi, nawet jak nie mogliśmy porozumieć się w języku angielskim, to podprowadzali nas pod wskazane przez nas miejsce i komunikowaliśmy się na migi J Wzruszała mnie za każdym razem uprzejmość Japończyków. I to też jest dzień pełen wzruszeń, bo nie da się przejść obojętnie obok takiego pięknego widoku, jakim jest Złoty Pawilon. Dwa górne piętra Pagody pokryte są złotymi płatkami. Znajduje się ona nas stawem, a dookoła przepiękne ogrody. Można chodzić i podziwiać estetykę, z jaką na co dzień do czynienia mają Japończycy. Złoty Pawilon pierwotnie powstał jako willa szoguna. Po jego śmierci przekształcony został na świątynię. Pozostał tylko budynek nad stawem, reszta zabudowań wielokrotnie płonęła.
2.Świątynia Toji-in – po wyjściu ze Złotego Pawilonu idziemy w stronę kamiennego ogrodu. Na mapie ulica Kinukake-no-michi zaznaczona jest jako trasa spacerowa warta uwagi. Niska zabudowa, galerie sztuki. Wszystko czyste, eleganckie i spokojne. Zbaczamy w alejkę prowadzącą do Ritsumeikan University i za jego bramą kierujemy się w stronę Toji-in Temple. Odnaleźć wejście pomagają nam starsi panowie kierujący ruchem na małych uliczkach i skrzyżowaniach. Sama świątynia w większości jest w remoncie, za to można podziwiać przepiękny ogród japoński. To jedna ze świątyń, która znajduje się poza „szlakiem turystycznym” ale myślę, że warto wybrać sobie chociaż jedną taką świątynie i po prostu chwilę w niej pobyć, bez tłumów turystów.
3.Świątynia Ryoan-ji (Świątynia Uspokojonego Smoka) – chyba to co przyciąga do tej buddyjskiej świątyni najbardziej to kamienny ogród, podobno najsłynniejszy w Japonii, służący medytacji zen. Na powierzchni prostokąta (248 m2) wysypanego żwirem, usytuowanych jest 15 głazów, w pięciu grupach, obrośniętych mchem.
4.Las bambusowy w dzielnicy Arashiyama – mając w pamięci aleje bambusów na Sri Lance postanowiliśmy zobaczyć las bambusowy w Kioto. Czytaliśmy, że mieści się w turystycznie atrakcyjnej dzielnicy. Odczuliśmy to od razu po tym, jak wysiedliśmy z autobusu. Dzikie tłumy. Jak na głównym deptaku nad morzem albo na Krupówkach zimą. Atrakcja godna polecenia, ale niestety nie w godzinach popołudniowych. My umęczyliśmy się w wąskich alejkach, przeciskając się pomiędzy turystami.
5.Zamek Nijo – zamek powstała w 1603 roku. Po upadku szogunatu w 1867 służył jako pałac cesarski. Następnie przekazany został miastu i otwarto w nim muzeum w 1939 roku. O historii Zamku można poczytać na stronie internetowej zamku. Natomiast o jednej ciekawostce warto tu wspomnieć – w zamku Nijo zamontowana jest słowicza podłoga – jest to podłoga, która kiedy się po niej chodzi, wydaje dźwięki podobne do śpiewu japońskiego słowika. Służyła również jako informacja o tym, że ktoś się zbliża. Tutaj możesz posłuchać dźwięków zamkowej podłogi. Na terenie zamku znajdują się dwa pałace Ninomaru i Honmaru oraz przepiękne ogrody japońskie.
6.Targ Nishiki – ostatnią atrakcją pierwszego dnia w Kioto jest targ Nishiki. Jest tu ponad 100 sklepów i restauracji. My skusiliśmy się na kuleczki z kawałkami ośmiornicy – przepyszne. Targ podobny do tego w Tokio i w Osace. Mieliśmy wracać już do hostelu, kiedy zobaczyliśmy ubranych na biało mężczyzn. Okazało się, że przygotowują się do procesji, która ma przejść ulicami Kioto.
7.Gion Matsuri – święto, które odbywa się w Kioto. Trwa cały lipiec i zakończone jest huczną paradą. My byliśmy świadkami bardzo ciekawej parady na głównej ulicy przy Targu Nishiki.
Dzień drugi
1.Światynia To-ji (To-ji Temple) – drugi dzień w Kioto zaczynamy od południa miasta. W Kioto cały dzień słychać cykady. Robią duży szum – jest ich mnóstwo. Tu możesz ich posłuchać. Właśnie w ogrodach świątyni To-ji zobaczyłam jakie to duże owady. A samej świątyni nie da się przeoczyć. Już z dala rzuca się w oczy pięciokondygnacyjna Pagoda, zbudowana w 826 roku o wysokości 57 metrów – najwyższa w Japonii. To-ji, czyli Świątynia Wschodnia uznawana jest za jedną z najstarszych i najważniejszych świątyń buddyjskich w Japonii. Duże posągi Buddy można oglądać w pawilonach obok Pagody. Tu też możemy podziwiać piękny ogród japoński.
2.Świątynia Sanjusangen – do (Rengeo-in Temple) – autobusem jedziemy do kolejnej świątyni. Jest ich tutaj naprawdę dużo. Nazwa tej, do której jedziemy oznacza Pawilon z 33-ema przęsłami. Wzniesiona została w 1164 roku. Nie można w świątyni robić zdjęć, ale naprawdę warto zobaczyć jej wnętrze. W dziesięciu rzędach ustawionych jest 1001 rzeźb Tysiącrękiej Kannon. Po środku stoi posąg trzy-metrowej Tysiącrękiej Kannon. Wg nas to po Złotym Pawilonie miejsce, które trzeba koniecznie zobaczyć w Kioto.
3.Otani Hombyo (Mausoleum) – wysiadamy na przystanku obok kolejnej świątyni, którą chcemy zobaczyć – Kiyomizu-dera Temple. Jak już pisaliśmy, świątyń w Kioto jest mnóstwo. Wchodzimy więc do tej, która jest obok przystanku i wg mapy, może to być właśnie Kiyomizu-dera Temple. Okazuje się, że dopiero przy wyjściu zobaczyliśmy, że to zupełnie inny budynek:)
4.Kiyomizu-dera Temple – buddyjski kompleks świątynny usytuowany nad miastem, we wschodniej dzielnicy Higashiyama. Warto wejść na stronę internetową świątyni. Tutaj znowu zwiedzamy w tłumie turystów. Chodzimy również po uliczkach. Jest urokliwie.
5.Świątynia Ginkakuji Temple (Srebrny Pawilon) – do tej świątyni docieramy już resztkami sił. Zaczyna siąpić. Warto zobaczyć Złoty Pawilon, natomiast Srebrny Pawilon nie robi na nas już takiego wrażenia. Ta świątynia zen założona została w 1482 roku.
6.Dzielnica Gion (dzielnica gejsz) – być w Kioto i nie zobaczyć gejszy. Nie może być! Pomimo już ogromnego zmęczenia i padającego deszczu idziemy szukać dzielnicy, gdzie można podobno zobaczyć gejsze. Kręcimy się po uliczkach. Z łatwością znajdujemy alejki, które od XVI wieku są miejscami gejsz i jednocześnie też zagłębiem herbaciarni ochaya – to miejsca gdzie gejsze zabawiają gości. Czytamy, że to właśnie tu znajdują się najbardziej ekskluzywne i najdroższe restauracje na świecie. Gion to najsłynniejsza z pięciu dzielnic gejsz. Tu też toczy się akcja książki Wyznania gejszy. Kręci się tu bardzo dużo turystów – wyczekują gejsz tak samo jak my. Widzimy jak podjeżdżają taxówki. Wysiadają z nich eleganccy mężczyźni, czasem sami, a czasem z partnerkami i wchodzą do drewnianych niskich domków. W Gion można zobaczyć najstarsze w mieście okiya – domy w których mieszkają gejsze. Duża prywatność. U nas restauracje mają powystawiane stoliki i witryny, łatwo je dostrzec. Tu wszystko dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Czasem tylko przez szpary w drewnianych okiennicach widać, ze w środku jest restauracja. Czasem za drzwiami jest ogród, a dopiero później wejście do restauracji. Bardzo liczyliśmy, że uda nam się zobaczyć gejsze (w dialekcie Kioto zwane geiko), albo chociaż maiko (ucząca się być gejszą). Niestety nic z tego. Przemoczeni zrezygnowaliśmy z dalszych poszukiwań i autobusem wróciliśmy do hostelu. Dopiero później przeczytaliśmy, że to wcale nie takie proste, żeby zobaczyć gejsze. Że wielu mieszkańców Kioto nie widziało ich nigdy. Dwa razy do roku w teatrze Pontocho Kaburenjo wykonują na scenie tańce rzeki Kamo – Kamogawa Odori. Myślałam, że to naprawdę coś bardzo unikalnego spotkać się z gejszą, natomiast szukając informacji o święcie Gion Matsuri natknęłam się na wiele filmików na YT ze spotkań turystów z gejszami. Czar trochę prysł…
Kioto w pigułce:
- nocleg ze śniadaniem dla dwóch osób w hotelu (śniadanie opcjonalne 500 jenów od osoby – bardzo dobre) nocleg 3100 jenów za łóżko piętrowe w pokoju wieloosobowym – polecamy Kyoto Morris Hostel
- cena dwudniowego karnetu na metro +autobus – 2000 jenów/os, jednodniowy 1200/os.
- strona na temat transportu publicznego w Kioto + mapa metra i autobusów
- wejścia do świątyń i innych zabytków – większość płatna od 400 do 600 jenów/os.
- bilet do Nijo-jo Castle – 600 jenów
- bilet do Kinkaku-ji Temple (Złoty Pawilon) – 400 jenów
- blet do Ryoan-ji Temple (kamienny ogród)– 500 jenów
- bilet do Toji-in Templen – 200 jenów
- bilet do Ginkakuji Temple – 500 jenów
- bilet do Toji Temple – 600 jenów
- jedzenie typu street food – od 200 do 500 jenów
- gotowe posiłki do podgrzania bezpośrednio w sklepie (np. Lowson, 7 Eleven, Family Mart) od 350 do 500 jenów – np. ryż+mięso+warzywa w tempurze
- piwo od 100 do 200 jenów za 0,33l
- bilet na pociąg z Kioto do Nary ok. 600 jenów/os – czas podróży 45 minut
- bilet z Kawaguchiko do Kioto ok. 200 zł – czas podróży ok. 8 godzin
WIĘCEJ ZDJĘĆ Z KIOTO TUTAJ. ZAPRASZAMY!
Wybierasz się do Japonii? Masz pytanie? Zapraszamy do komentowania pod wpisem lub do kontaktu na maila info@punktynamapie.pl